Wolność słowa – no weź daj się urazić #subiektywnie
Wolność słowa to hasło niesione na sztandarach od prawa do lewa. Niesione, bo z wdrażaniem go w życie jest gorzej. A to obraza uczuć, a to fobie, a to jeszcze inne słowa, które z wolnością mają niewiele wspólnego. Bo jakim cudem możemy mówić o wolności słowa, gdy opinia Twoja lub kogoś po drugiej stronie jest uznawana za atak?
Dlaczego nie bronisz wolności słowa?
Na portalach społecznościowych znajdziesz mnóstwo przykładów zarówno hejtu, jak i krytyki, przy czym często sama krytyka odbierana jest jako hejt. Niektóre osoby wręcz żyją z tego, że wyszukują w zachowaniu lub wypowiedziach znanych osób czegoś, co nosi znamiona hejtu. Mogą wskazać palcem i powiedzieć: wstydź się! Przy czym warto dodać, że nie jest ważny kontekst, ważne jest to, że ktoś poczuł się dotknięty. Co ciekawe, czasem nie zgłaszają się osoby z „dotkniętej” grupy, tylko samozwańczy jej przedstawiciele. Kuriozalne? Dla mnie bardzo.
Wróćmy jednak do wolności słowa. Posłużę się tu słowami Jordana Petersona, który stwierdził coś w rodzaju: wolność słowa oznacza, że musisz być przygotowanym na to, że możesz zostać urażony. Działa to również odwrotnie: ja także jestem gotowa na to, że możesz mnie w jakiś sposób urazić. Może być mi przykro, mogę poczuć się dotknięta, a TWOJA krytyka MOICH wartości może solidnie zaboleć. To jednak nie sprawia, że mogę rościć sobie prawo do zamknięcia Ci ust pod pretekstem „mowy nienawiści”*.
Biorąc udział w jakiekolwiek dyskusji:
- bądź gotów na to, że ktoś może Cię urazić (celowo lub nie),
- nastaw się na to, że Twoje emocje mogą dla drugiej strony nie być żadną wartością,
- zrozum, że Twoje wartości nie są jedynymi słusznymi,
- zaakceptuj to, że krytyka nie musi oznaczać fobii lub nienawiści.
Razi mnie to, że tak wiele osób dało się dziś podzielić. I nie, nie odpowiada za to rząd czy ktokolwiek inny, tylko osoby, które w skrajności popadają. Wolność słowa jest olbrzymią wartością w naszej kulturze i jeżeli ktokolwiek będzie próbował ją blokować (nie, podatek od reklam nie jest blokowaniem wolności słowa), to znaczy, że nie dorósł do jej stosowania w praktyce. Na co nam wtedy tysiące lat historii i kształtowania się cywilizacji?
Jeżeli czujesz, że z akceptowaniem odmiennych poglądów masz duży problem, polecam Ci proste ćwiczenie. Poświęć połowę czasu, który zazwyczaj przeznaczasz na czytanie informacji z Twojego ulubionego portalu, na czytanie czegoś z drugiej strony. Czytaj ze zrozumieniem i zaakceptuj inne poglądy.
Przykład: choć świat Wysokich Obcasów jest mi baaardzo odległy, to co jakiś czas zerkam na ich stronę. O ile feministyczne treści to nie moja bajka, o tyle tematy związane z mobbingiem i codziennymi problemami kobiet uważam za ważne. Podobnie nie identyfikuję się z portalem Do Rzeczy, lecz również i tam zaglądam regularnie. Obie strony często wywołują u mnie ciarki, złość, niechęć i zdumienie. Taki trening pozwala lepiej zrozumieć różne perspektywy i zaakceptować swoje emocje względem opinii, które są dla mnie niewygodne.
* swoją drogą nadal trudno mi określić, czym jest mowa nienawiści. Intuicyjnie przyjmuje, że jest to zwyczajna bezpośrednia groźba skierowana w stronę jednostki lub grupy. Z drugiej strony nawet krytyka jest w internecie uważana za mowę nienawiści.